wtorek, 2 kwietnia 2013

Łóżko

Nasze dzieci w ogóle nie rozumieją jak wspaniałomyślnych mają rodziców. Kupiliśmy im łóżko piętrowe, no bo same są tego plusy: oszczędność miejsca, fajnie wygląda no i przede wszystkim - każdy jako dziecko chciał spać na piętrowym łózku! Oczywiście na górze, bo na dole to żadna frajda.

Na początku była ekscytacja - Wojtek (4 lata) był zachwycony nowym łóżkiem i był ciężko obrażony, że nie złożyłem go tego samego dnia, co było kupione i dopiero następnego mógł na nim spać.

Kiedy złożyłem łóżko, to byłem zadowolony, a jak Martyna przemeblowała pokój i usunęła łóżko Niny (półtora roku), to już było w ogóle super, bo miejsca było sporo więcej.

Ale rzeczywistość zweryfikowała moją przedwczesną radość - okazało się, że Wojtek nie potrafi na górę wejść, a przede wszystkim - zejść, bo tego pierwszego już się nauczył. W efekcie jak w nocy chce np. siku, to ktoś musi go zdezinstalować z góry. Ale nie to jest najgorsze - Nina z tego łóżka może samodzielnie się wydostać - w starym łóżku, z którego nie mogła wyjść, wstawała rano, sięgała sobie po zabawki z półki obok i bawiła się tak przed 2, 3 godziny, w efekcie wstawała jakoś między 5 a 7, a dopiero koło 8-9 domagała się puszczenia jej w obieg. Teraz wstaje o 5, wyłazi z łóżka i łazi po domu, budząc Wojtka, który wstaje, zaczyna razem z nią łazić no i tak się wzajemnie napędzają - takie perpetuum mobile. Wczoraj jak już pisałem wstała o 2.50 i też zaczęła łazić.

I tak od kilku dni. Normalnie wstając rano do pracy - jakoś między 5.40 a 6.30 - musiałem tylko ewentualnie dać Ninie mleko, żeby ją uciszyć do momentu mojego wyjścia z domu (później to już nie mój problem, hłehłe), a Wojtek i tak spał. Teraz od 5 mam regularne dwuosobowe przedszkole, które skutecznie uniemożliwia spokojne odkładania momentu wstania z łóżka o "jeszcze tylko 5 minut".

I to ma być wdzięczność?! Kupiliśmy im piętrowe łóżko, żeby byli fajni, a te małe dranie niszczą nam życie, a przede wszystkim poranki. Każdy kurde chciał spać na piętrowym łóżku. Ja też chciałem, a nigdy nie miałem. Nawet kiedyś na wycieczce szkolnej, jak było w pokoju jedno piętrowe łóżko, to spałem na dole. A oni ot tak, bez niczego, od ręki, wznoszą się na szczyty fajności wśród dzieci i w ogóle nie potrafią tego docenić.

Jaki jest efekt końcowy? Dzisiaj, żeby mieć święty spokój rano, położyłem Ninę w jej starym łóżku, a Wojtek śpi na dole, co bardzo go ucieszyło, bo będzie mógł sam z niego wyjść. W efekcie wszystko zostało po staremu, miejsca jest teraz jeszcze mniej, a portfel stał się lżejszy o kilka stówek. Tylko ja, jak nikt nie patrzył, wszedłem na piętro łóżka, rozejrzałem się dookoła, powiedziałem do siebie "niewdzięcznicy, nie wiecie co tracicie" no i zszedłem.

Zatem łóżko piętrowe - przynajmniej na razie - uważam za inwestycję nieudaną. No ale co zrobimy z tym łóżkiem? Daję dzieciom miesiąc na przyzwyczajenie się do niego. Jeśli nie, to niech się wreszcie jakiejś uczciwej roboty chwycą i przynajmniej koszt inwestycji odpracują. Tako rzekłem ja!

1 komentarz: